Strona:PL Walter Scott - Czarny karzeł.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stronnikom, których nam potrzeba, mało zatém czasu pozostaje. Przejrzyj ten opis Mareschallu, czytaj ten list sir Fryderyku, wszystko już dojrzało, czeka tylko sierpa i nie potrzeba nic więcéj jak tylko zwołać żniwaków.
— Z całego serca, — odpowiedział Mareschall, — im większy nieład, tém większa pustota.
Na twarzy sir Fryderyka malował się smutek i zniechęcenie.
— Idź ze mną, — rzekł Elisław do ponurego baronetta, — mam ci samemu coś radosnego powiedzieć.
Gdy weszli razem do zamku, Rateliff i Mareschall pozostali sami na dworze.
— Twoi stronnicy, — odezwał się Rateliff do Mareschalla, — tak wierzą w niewątpliwy upadek istniejącego rządu, że nawet nie starają się pokrywać swoich knowań przyzwoitym pozorem.
— Na honor panie Rateliff, — odpowiedział Mareschall, — czyny i zdania twoich przyjaciół, potrzebują może tajemnicy, ale co do moich, to cieszę się, że w każdéj sprawie z otwartém mogę wystąpić czołem.
— Czyż podobna, — odezwał się Rateliff, — że ty, który pomimo twojéj niebaczności i zapału, — daruj mi panie Mareschall, że mówię otwarcie, że ty mówię, który pomimo tych wad masz rozum i wiadomości, tak ślepo puścić się możesz na rozpaczliwe przedsięwzięcie? Czy masz dwie głowy do stracenia, czyż nie czujesz, że ta jedyna którą posiadasz, spaść może z wielką łatwością w sprawie któréj się poświęcasz?
— Że spaść może łatwo, — odpowiedział Mareschall, to nie podlega żadnéj wątpliwości, ale ja nie stworzony z tak obojętnego materyału, jak mój stryj Elisław, który prawi o zdradzie stanu, jakby to była piosneczka dziecinna, i który przy porwaniu i wróceniu swojéj córki,