Strona:PL Walter Scott - Czarny karzeł.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A czemuż téj nie przeglądaliśmy? — zapytał Mareschall.
— O na to pan Vere lepsze potrafi dać tłomaczenie, odpowiedział Rateliff bez ogródki.
— Zapytam go w ten moment, — powiedział Mareschall, i obracając się do Elisława, rzekł: — słyszę, że jeszcze jedna jest droga ku Westburnflat, którejśmy dotąd nie śledzili.
— O, — odpowiedział sir Fryderyk z uśmiechem, znamy bardzo dobrze posiadacza Westburnflata, swawolny to ptaszek, który niewielką czyni różnicę między swoją i sąsiada własnością, ale dobre ma zasady i niczego nie dotknie co jest własnością Elisława.
— Prócz tego, — mówił Vere uśmiechając się z miną pełną tajemnicy, — miał wczorajszéj nocy inną przędzę na swojéj kądzieli. Alboż nie wiecie, iż młodemu Eliotowi w Hanghoot dom spalono i bydło zabrano, jedynie tylko dla tego, że się wzbraniał wydania oręża kilku godnym mężom, którzy chcą powstać za królem.
Większa część zgromadzenia spojrzała na siebie ze znaczącym uśmiechem, słysząc o zdarzeniu ich własnym zamiarom przyjaznym. Mimo to, — znowu odezwał się Mareschal, — uznaję za właściwe, abyśmy się puścili konno w tę stronę, inaczéj słusznie nas o niedbalstwo posądzą.
Gdy żadnym rozsądnym zarzutém téj porady zbić nie można było, wybrali się zaraz ku Westburnflat. Jeszcze niedaleko zajechali, gdy usłyszeli tentent koni i w moment potém ujrzeli kilku jeźdźców, którzy im drogę zastąpili.
— Oto jedzie Ernseliff, — zawołał Mareschall, — znam jego pięknego konia z białą gwiazdką.
— Córka moja przy nim, — zawołał Vere z zajadło-