Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

a przytem myślała, że są rzeczy, które wszyscy w około wiedzieć muszą.
— Któż to Zośka i Jantek? — Sewerka powtórzyła pytanie.
— A któżby? Jantek dużo starszy ode mnie, pasa źrebaki, a Zośka to ta ma dopiero trzeci rok, ale zje tyle co ja i jeszcze jej mało. To też taka paśna, że ledwo chodzi.
Sewerka nie dobrze rozumiała wyrażenia Jagusi. Wsi prawie nie znała, chowała się długo u babuni w Krakowie, bo matka jej lat kilka przebywała w ciepłych krajach z mężem, chorym na piersi, któremu doktorzy kazali oddychać włoskiem powietrzem.
Nic to nie pomogło, ojciec Sewerki umarł, a pani Sławska długo po tej stracie przyjść do siebie nie mogła. Dopiero tego lata postanowiła osiąść na wsi i wyłącznie zająć się wychowaniem Sewerki.
Sewerka miała lat jedenaście, była to dobra i sprytna dziewczynka, trochę tylko rozpieszczona. Babunia kochała ją nad wszystko i strzegła od wiatru, chłodu, słońca, zmęczenia, tak, iż Sewerka miała ręce i nogi jakby nieużyteczne. Gdy chciała gdzie iść, wożono ją, gdy czego zapragnęła, bona albo służące przynosiły jej to, czego żądała i wszystko zawsze za nią zrobiły.
Sewerka więc zdziwiła się, gdy pomimo słoty mama wzięła ją w pole i patrzała zdumiona na Jagusię, która boso brnęła śmiało po błocie i wodzie.
— Czemuż nie włożysz trzewików? — spytała jej.