Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tofle nie udały się, zboże było bardzo drogie, a zanim nowe zbiory dojrzały, ubodzy ludzie znajdowali się w bardzo ciężkiem położeniu.
Niestety! takie smutne wiosny dla biednych ludzi zdarzają się niekiedy. Słońce świeci całym swym blaskiem, ziemia rozkwitła uśmiecha się nadzieją, ptaki wyśpiewują wesoło, ale pomiędzy ludźmi w wielu miejscach płacz i narzekanie. Oni nie mogą żyć ciepłemi promieniami słońca, ani nadzieją przyszłych zbiorów, choćby najobfitszych, ani muszkami jak ptaki niebieskie. Dzień każdy dopomina się o posiłek, a wycieńczone ręce zapracować go nie są wstanie. I robót też w tej porze jest nie wiele. Są na wiosnę chwile, przy sadzeniu i okopywaniu kartofli, przy zbiorze siana, gdzie rąk roboczych zawsze za mało, ale są inne gdzie wcale ich nie potrzeba.
W takich głodnych przednówkach wielu z pomiędzy zamożnych mieszkańców wsi stara się wykonywać różne, mniej potrzebne prace, byle dostarczyć głodnym zarobku. Pani Sławska starała się poznać położenie każdej rodziny zamieszkałej we wsi, która do niej należała i zawsze dla potrzebujących znajdowała prace odpowiednie ich siłom, ale oprócz tego z całej okolicy ciągnęły do Poborza gromady biedaków, bo i tym dostarczano roboty. Pani Sławska nie chciała jałmużną przyzwyczajać do próżniactwa ludzi zdrowych i w sile wieku, chleb zapracowany jest najpożyteczniejszy.
Słusznie więc panna Julia zwracała uwagę swych uczennic, iż wobec panującej nędzy ulżenie jej, po-