Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 107 —

wia, stając na przeciwko Wacława i zatapiając w nim głębokie, przejrzyste wejrzenie.
— Miłością szatana, odrzekł głucho.
— Miłość każda pochodzi od Boga; choćby ludzie zwichnęli ją i nagieli do celów swoich, w niéj zawsze leżeć będzie zbawienie, życie i niebo.
— Sylwio, słowa moje przyszły za późno, już cię anioł­‑stróż nie obroni odemnie — zawołał Wacław wyciągając ku niéj ręce i otaczając ją wejrzeniem niewysłowionéj miłości. Ona cofnęła się z lekka; drżąca szczęściem, patrząc na niego i nie mogąc znaleźć wyrazu ni głosu.
— Ty — mówił Wacław coraz namiętniéj patrząc na nią — stanęłaś mi na drodze życia i pociągnęłaś za sobą wszechwładnie. Skupiłaś w sobie promienie ducha mego, myśli, marzeń! oddałem ci miłość jaką serce moje dla nieskończoności pałało. Dla ciebie schylam się do bałwochwalstwa, stawiam napowrót ołtarz wywrócony, i zniżam czoło które przed żadną kobietą nie