Przejdź do zawartości

Strona:PL Waleria Marrené-Kazimierz Brodziński-studyum.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

też w poezyi — zamiast konwencyonalnej napuszności, żądał prawdy, w naukach i pięknie — dostępnej dla wszystkich formy, w literaturze — zwrotu do ożywczych źródeł dawnych zabytków i ludowych tradycyj, w języku — utrzymania jego właściwości i bogactw niezrozumiałych dla tych tylko, co nie wniknęli w jego ducha.
To były zasady, jakie przeprowadzał niezmordowanie w tych wszystkich kierunkach przez czas kilkonasto-letniej działalności, jako profesor, publicysta i członek Towarzystwa przyjaciół nauk.
Dopełnieniem niejako rozprawy o klasyczności i romantyczności była druga o entuzyazmie i egzaltacyi, która niemniej od pierwszej, lubo z innych powodów wywołała niezmiernie wiele krzyku.
Brodziński, nieprzyjaciel wszelkiej krańcowości, w tej pracy, pod pozorem scharakteryzowania wyrazu, w tej drugiej rozprawie wypowiedział się cały. Tak, jak w pierwszej, usiłował działać przeciw zastarzałym formom piśmienniczym i nowej szkole, nieuznającej prawideł żadnych, i wynaleźć pomiędzy dwoma prądami drogi właściwej, tak tutaj powodowało nim pragnienie, wśród donioślejszych, bo życiowych prądów, wyrobienia pojęć zgodnych ze zdrowym rozsądkiem, którego zawsze i wszędzie nie przestawał być rzecznikiem.
Występował on tutaj przeciw ideom i kierunkom, jakie znalazły swój wyraz w słynnej Odzie do młodości Mickiewicza, a głównie przeciw wyrazom: Łam, czego rozum nie złamie, które stały się następnie punktem wyjścia całej szkoły, powstającej w imię poezyi i uczucia przeciw niewzruszonym prawom rozumu. Dostrzegł on w zarodku niebezpieczeństwa grożące społeczeństwu, dobru kraju, literaturze i wiedzy narodowej, i nie wahając się narazić na niepopularność, wypowiedział głośno zarzuty, jakie dopiero dzisiaj spóźniona i oświecona wypadkami krytyka szkole romantycznej czynić się ośmiela.
Nie powstaje wcale przeciw zapałowi, tylko żąda by regulatorem jego był rozum, dowodzi iż tylko za jego pomocą można wznosić trwałe budowy. Ujmuje się za lekceważonemi władzami, za praktycznością życia, za rozsądkiem zdrowym, którego nazywa powszednim chlebem ducha, i twierdzi słusznie bardzo, iż nikt bez niego obejść się nie może i nie powinien. A uniesiony swoim przedmiotem zdobywa się nawet na siłę wysłowienia na której zbywa mu najczęściej i mówiąc o ludziach gardzących rzeczywistością pisze (Tom VIII str. 13). „Dla nich nie dość na za-