Strona:PL Wacława Potockiego Moralia T3.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wszytkim wojna, oni znać sami jej nie czują
Kiedy pałace, kiedy pokoje budują.



Niechaj śpi pijany.


Nie budzić pijanego; dosyć już naszalał,
Niech wyszuma, co wina w głowę z brzucha nalał.
Jeśli milczy swarliwy, szkoda dzwonka trącać,
Szkoda klarownej wody bez potrzeby zmącać;
Nie ułowisz w niej ryby, upewniam, chybaby
Kąsające jaszczorki i krzykliwe żaby.
Mijaj, radzę, i obchodź na koło z daleka,
Chcesz li mieć czysty pokój, swarliwego człeka:
Na to godzi, do niego żebyś przerzekł słowo,
Mając tysiąc na końcu języka gotowo.
Rzeczesz mu: „Pomaga Bóg“ a on tobie każe,
Całować, się w zadnią twarz i figę pokaże.
I psa mijaj śpiącego na barłogu cicho:
Jeżeli go obudzisz, pewnie na swe licho.
Kto ma wrzaskliwą żonę, na jednym szkodować:
Abo jej słuchać, abo gorzałki kupować,
Inaczej się nie może próez snu uspokoić,
Więc że gorsza podpita, trzeba ją opoić.



Na toż drugi raz


I ten śpiącego ojca budzi, kto mu syna
Opłakanego długo co raz przypomina;
Kiedy, która na sercu cokolwiek zastrupi,
Nie bez wielkiego bolu błonkę z rany złupi.
Pogorzelcowi ognia, rozbitowi morza
Nie wspominaj, bo znowu gore, znowu norza.