Strona:PL Wacława Potockiego Moralia T1.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niż od książąt dukaty, one dwa halerze.
Precz biskup z kozią siercią, gdyż na kościół Boży
Złota trzeba. Niema go? Kupić, by najdroży,
Jako Laodyckiemu w swym przez Jana liście
Z nieba samże Chrystus pan radzi oczywiście.
Dla Boga, niż o złoto, więcej naszych czasów
O kozią w chrześcijaństwie sierć robią hałasów.


Tygrys na grzbiecie, zając w namiecie.

Nie skórą, niechaj żywym, z pyskiem się otwartem
Tygrem tchórz, abo strasznym odzieje lampartem,
Niech nawet jednorożca przywiezie z zamorza.
Abo srogiego słonia, nie będzie lwem z tchorza.
W baraniem, jeśli z pola nie uciecze szpetnie,
Kożuchu go Tatarzyn zajechawszy zetnie.
Piersiami, czołem, ręką, pewnym bandoletem,
Sercem, odwagą, męstwem; nie ustraszysz grzbietem.
Nie straszy, ale wabi poganina w pole,
Kto się czuje, że sercem, że i siłą zdole.
Wrony płoszą od brogu skórą z pierzem zdjętą,
A kuropatwy wabią myśliwi ponętą.
Nie mogło nic prawdziwie lepiej przypaść na nich,
Że za tygrysy jęli burek się baranich.


Taż to Helena?

Taż mi sprawa Heleną ma być, co się dla niej
Dziesięć lat bili Grecy i głupi Trojani,
Dziesięć lat gotowawszy na wojnę tak szpetną
O niewiastę przy twarzej nadobnej zaletną?
Umrę, czy skończę pierwej? wygram ją, abo nie?
Trudno wiedzieć: czy mięso, czy płony wiatr gonię.