Strona:PL W mroku gwiazd (Tadeusz Miciński).djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Już świt... Purpury są na niebie.
Już świt... Wciąż nocne straszą mary.
Sen to? czy zjaw? czy jakie czary?
dusza mogiłę własną grzebie.
Dusza ma blada z przerażenia,
jako te zimne mgły na polu,
dusza się lęka swego cienia —
ten cień — czerwony jest od bolu.
Ptaki się budzą — lecz ja słyszę —
coś w mojem sercu łzami rosi —
w dół się przechylam, w wielką ciszę —
serce się moje w dal unosi —
serce się moje w dal wydziera —
i już się stroi w kij pątniczy,
w kamienną czarkę łzy swe zbiera,
gdy będzie konać — Bóg policzy.
[Tylko mi nie płacz — nie łam dłoni —
ze snów otrząśnij się złowrogich —
jest coś, co nas przed zgubą broni —
nas — i naszemu sercu drogich].
. . . . . . . . . . . . . . . .
Już Anioł chodzi między mgłami
i je owiewa skrzydły swemi
i tak uświęca, że nie plami
ich pył, ni ciężar smętnej ziemi.
Jako przejrzyste senne morze
fioletem lśniące i błękitem
falują mgły te po przestworze
srebrzysto-jasnem, złotolitem.
Nagle się mienią na różowo,
jakby od szczęścia zapłonione —
tak przenajświętsza Cię Królowo,
maluje serce rozmodlone:
w złoto-zielonej mgieł obręczy
ognista róża lśni szkarłatem,
rozwiewa skrzydła ponad światem —
raczej na światów gdzieś przełęczy.
Drzewa jak wyspy koralowe
zaczarowane, niepojęte —
obłoki, jak kadzidło święte,
czerwone wewnątrz i lilowe.
— — — — — — — — — —
Słychać za szybą tuż brzęczenie —
to motyl rwie się do swobody —
leć — i poleciał na ogrody —
leć — i nieś słońcu pozdrowienie.

Słońce! Ty jesteś ziemi królem —
Boże! Ty jesteś świata słońcem —
Duszo! Ty jesteś bóstwa gońcem —
Serce! Ty jedno — wiecznym bólem.