Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Pisma - Tom 32 - Ave Patria.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w milczeniu grozy, że zdaje się, iż w tej chwili podniesie się przeciągły straszny śpiew:
„Ave, Caesar, morituri te salutant”.
Milczenie waży się jak ptak, nim runie, że tylko słychać brzęk zaprzęgów, skrzyp piasku i uderzenia kopyt, a w rozmigotanych blaskach wiruje rzeka barw, wybucha czerwień, pławi się złoto, kwitnie błękit, grąży fiolet, mrowią się błyskami złote i srebrne hafty, chwieją się pióropusze i płoną rozgorzałe oczy.
Naraz grzmot braw i krzyk stoczył się jak lawina i wrzał długo, aż się rozpłynęli, niby obraz czarodziejskiego snu.
Wyrównywano śpiesznie stratowany piasek.
Muzyka wybucha nagle hukiem trąb i kotłów.
Pikadorzy już stanęli w różnych punktach areny, czekają, nogi wparte w strzemiona, cugle skrócone, piki gotowe do ciosu…
Banderillerzy w białych pończochach i błękitnych kaftanach, z kapami w rękach, pochyleni nieco, czuwają w naprężeniu…
Czerwona służba kryje się za końskiemi zadami.
Tylko espady siedzą zboku, rozglądając się po amfiteatrze.
Nagle wszystkie zgiełki jakby się zapadły.
Trzasnęły wrota, wszystkie oczy runęły w jeden punkt, wachlarze zwisły bezwładnie, z czarnej czeluści wydarł się ściszony ryk i zamajaczył rogaty, potężny łeb.