— Więc jakże to zrobić?
— Pojechać funiculaire’em na Vomero. Niedaleko stacji, na samej krawędzi góry stoi klasztor świętego Marcina i przytulona do niego mała terasa kawiarni. Stamtąd roztacza się najpiękniejszy widok na świecie! Zalśni się panu w słońcu cała zatoka aż po horyzont, zamknięty wyspami. Neapol będzie pan miał pod nogami. Wezuwjusz naprzeciw. A od Capri aż po Miceny olbrzymi, granatowy zwał gór poszarpanych zamyka przecudny kraj winnic, pinij, oliwek, zatopionych w słońcu i lazurze!
— Dziękuję bardzo. Nie wiedziałem, że pan podróżował, — rzekł ktoś z podziwem i jakieś ręce wzięły bilet i zgarniały resztę.
Józio uśmiechnął się melancholijnie, zapisał kredą na czarnym stole numer sprzedanego biletu, podniósł głowę i szepnął po francusku.
— Niezawsze sprzedawałem bilety!
Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Marzyciel Szkic powieściowy.djvu/005
Ta strona została uwierzytelniona.
I.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/a/ac/PL_W%C5%82adys%C5%82aw_Stanis%C5%82aw_Reymont_-_Marzyciel_Szkic_powie%C5%9Bciowy.djvu/page5-1024px-PL_W%C5%82adys%C5%82aw_Stanis%C5%82aw_Reymont_-_Marzyciel_Szkic_powie%C5%9Bciowy.djvu.jpg)