Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Komedyantka.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Masz specyalny talent w kierunku fikania... mógłbyś iść śmiało do cyrku i na trapez!...
— Czego chcesz?... mów prędko i idź do piekła!
— Cabiński dał mi dziesięć rubli... A co! nie mówiłem, że się zerwiesz?...
— Cabiński dał ci dziesięć rubli akonta?... blaga na brzydki sposób! — rzekł Topolski i położył się znowu.
— Słowo. Powiedziałem mu tylko pod sekretem, że Ciepiszewski znowu się zjawił, że sprzedał ostatni folwark w łomżyńskiem i angażuje nowe towarzystwo, że nawet już z tobą traktował.
— Jesteś małpa zielona. Żeby mi Ciepiszewski dawał tysiąc rubli gaży miesięcznej, to i tak nie byłbym u niego. Wolałbym już założyć sam towarzystwo...
— Moryś, czemu ty na prawdę nie założysz towarzystwa.
— Myślę o tem dawno. Żebyś nie był taki głupi, i rozumiał trochę sztukę, tobym ci opowiedział plan, bo pieniądze mieć będę każdej chwili. Ty wiesz, że ja mam do ciebie słabość, ale mnie nie zrozumiesz, bo jesteś bezbrzeżnie głupi i papla!
Wawrzecki opuścił głowę i odpowiedział naiwnie:
— Cóż ja na to poradzę!... Przecież ja chciałbym i umieć dużo i rozumieć wiele rzeczy; ale jak zacznę myśleć, albo co czytać, to mi się spać zaraz chce, lub wreszcie Mimi mnie gdzie wyciągnie na spacer i już po wszystkiem!
— Po co z nią żyjesz?... puść ją na trawę, albo odprzedaj jakiemu hebesowi...