Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Bunt - Baśń.djvu/053

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

puste. Każdy ma prawo napadać. Za każdy cios, za każdą śmierć płaci śmierć. Biada słabym! Biada tym, których zawiodą kły czy szpony! Walka jest życiem! Zwycięstwo jest celem. Ciepła krew wroga i jego żywe, drgające mięso, to boska zapłata męstwa. Chwała i łupy zwycięzcom! Śmierć zwyciężonym! To hasło wolnych! — huczał coraz głośniej.
— Mysz zdarzy ci się ułowić, a o bohaterskich przewagach bajesz.
— Ty masz za walkę, kiedy cię poszczują na zdychającą krowę! A i to drżysz przed jej racicami. Rycerzu, którego nawet wrony tłuką kiedy zechcą…
— Wszy cię zjadają i twoje bohaterstwo nie może cię obronić! — doszczekiwał Rex, dojrzawszy jak puhacz bobrował dziobem pod skrzydłami.
— Milcz, parobku i nie zapominaj, że przestajesz z wolnym. Nie zapominaj, bydlę, że jesteś tylko rzeczą człowieka! Puszcza cię przytuliła, przypomnij sobie! A ja ci radzę, wracaj do bata, pełnego koryta i do ciepłego barłogu w chlewie. Żeby ocenić wolność, trzeba się wolnym urodzić. Precz mi z oczów, ty skóro parszywa!
Rex skoczył do niego i, nie dosięgnąwszy, spadł z jękiem na barłóg.
Puhacz wyfrunął z budy i huczał śmiechem aż się rozlegało po lesie.
— Jeszcze poznacie psa! Jeszcze poczujecie kły niewolnika, wolni zbóje! — wył, szczękając kłami. Dusiła go niepohamowana wściekłość. Czuł się tak zelżony i sponiewierany, jak nigdy i przez nikogo. A te uwagi o niewoli paliły mu wnętrzności i doprowadzały