Strona:PL Władysław St. Reymont - Fermenty 02.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 265 —

— Dlaczego nie chcesz służyć?
— Służyć juści chcę, bo co jabym biedny człowiek robił? służyć jako i u państwa, ale do kuni, do wszystkiego, ino do tej ścierwy pokojów to służył nie będę.
— Dlaczego?
— Abo wczoraj jaśnie pan młodszy dziedzic zdzielił me w pysk, że nie byłem w luberji, a dzisia starszy pan dziedzic wylał me lachą, że chodziłem w luberji. Ja już całkiem nie wim. Śmieją się ze mnie wszystkie. Ja już służyć nie będę, bo jeszcze sobie co złego zrobię, a ja jestem...
— Jesteś głupi, słyszysz?
— Juści niby słysze — rzekł pokornie, prostując się na jej podniesiony głos.
— To słuchaj dalej: liberję włóż i chodź i jakby ci kto mówił, to powiedz, że ja ci kazałam.
— A jak starszy pan me wyleją i wypędzą? — pytał płaczliwie.
— Służysz u mnie, ja jestem twoją panią i młodszy pan, nikt więcej, rozumiesz?
— Rozumiem! Włożyć luberję i chodzić, a kiej kto spyta abo i spierze, to powiedzieć, że służe u młodszych jaśnie państwa, że jaśnie pani kazała, rozumiem — wyprostował się i wyszedł.
— Zaczyna się wojna, dobrze! — szepnęła twardo. — Chcecie, abym wam panowała, będę!