Strona:PL Władysław St. Reymont - Fermenty 02.djvu/009

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



I.


— Przeniosą mężusia do Warszawy — wołała już od progu Zaleska.
— Była pani w Warszawie?
— Stamtąd wracam, bo jak tylko mężuś zgodził się na mój projekt, o którym wtedy mówiła pani, pojechałam do kuzyna i tak prosiłam, aż się zajął wszystkiem i przeprowadził szczęśliwie translokację. Z pewnością od Nowego Roku wyniesiemy się z Bukowca. Jestem szczęśliwa, bo moje marzenia zaczynają się spełniać: będę mieszkać w Warszawie, będę występować! Doprawdy, aż mi się tańczyć chce z radości. No, do widzenia, bo w domu jeszcze nie byłam, mężusiowi powiedziałam na peronie i wpadłam do pani. Czy pani chora, bo tak okropnie blada?
— Zdrowa jestem zupełnie, a jak teraz, cieszę się pani szczęściem...
— O tak, jestem szczęśliwa! Boże, jakże to daleko do Nowego Roku! Co, wyjeżdża pani gdzie?
— Dlaczego pani pyta?