Strona:PL Władysław Orkan-Poezje Zebrane tom 2.pdf/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
347

Młodzi artyści — przyszli dla nauki —
I stary kustosz przy stole — a dalej,
Gdzie mrok roztaczał jeszcze szare skrzydła —
We mgle i ciszy stały malowidła...

I błądziliśmy otoczeni ciszą,        25
A wzrok za nami latał od obrazów...
I zdało nam się, że postacie słyszą
I odgadują myśl naszą z wyrazów...
Więc już od mowy wola usta strzegła —
Myśl tylko sama z oczu do ócz biegła...        30

Z dala — gdzieś w mrokach zabielała postać —
Myśli na nerwach zwinęły promienie...
Iść do niej?... czy też w niepewnościach zostać
I wynieść obraz, jak cenne marzenie,
Które się z mglistych zaświatów wyłuni?        35
Chwilkę wahania — i poszliśmy ku niej...

Występowała z wolna, sposępniała,
Kształty się same narzucały oku —
I — za zbliżeniem — wyszła i zbielała,
I cała, pełna stanęła w uroku...        40
Jak senna postać, co się odejść wzdraga —
Tak ona stała uroczna i naga...

Wpiłem się wzrokiem [w] cielesne marmury,
Obszedłem kształty i boskie zagięcia —
I zdało mi się, że spłynęła z chmury        45
I czeka tylko jakiegoś zaklęcia,
By się rozpalić krwią — i dookoła
Radością błysnąć — sama niewesoła...