Ale się zlęknie, — że i mogiła 110
Już nie odstrasza obłudnych grona —
I ból ją ściśnie więcej niż trumna,
Żal do swych synów obejmie w kleszcze,
Twarz swoją od nich odwróci dumna —
I na wiek cały — drugi raz skona... 115
Czemu my inni — niż te narody,
Które się karmią naszemi łzami?...
............
Zapytaj o to cmentarnych duchów,
Które od wieku, na grobie Matki,
Zanim dziecina wyjdzie z pieluchów — 120
Same jej gorzkie dają opłatki
Ze krwi i prochu grobów — przymieszką.
A kto je połknie — ten już nie światu,
Ale mogiłom skarżyć się będzie,
Bo już w połowie do nich należy!... 125
Będzie się poił trucizną kwiatu
I pocznie nucić pieśni łabędzie —
Ten — w wypłakanej duchów odzieży!...
Umarła Matka — zostały dzieci,
Ale dwojakie: jedne jej syny — 130
To z zagranicy wiedzę czerpały,
A drugie nawet u siebie, w domu
Nie chciano kształcić!... i bez nauki —
Bo posiadały język jedyny
I na dnie duszy śpiące zapały, 135
A co zyskały, to po kryjomu —