Jakie świat stary zdruzgocą —
A wieczorem, zamgloną księżycową nocą,
W najświętszych zadumania skrytego godzinach,
Pytacie gwiazd pobladłych: Po co? — —
I wy, ostatni w tym szeregu, 25
Najwyżsi ducha wzrostem,
W snach dochodzący do wieczności brzegu
Po włośniach tęsknot, rozwieszonych mostem
Nad otchłaniami nicości —
Myślą przelatujący całą drogę krwawą, 30
Jakoby w jednej dobie
Idącej w słońcu ludzkości —
Widzący zgon jej ostateczny jawą,
Gdy się jej dzieła w atomy rozpylą —
Duchem bawiący już na jej pogrobie. — 35
Powstańcie, o żebracy wiecznego spokoju!
Dla dusz, które się tu poczuły chwilą,
Jedyny spoczynek w boju!...
Wezbrało morze cierpieniem —
Powietrze głośne od mąk — 40
Z padołu łez — za wyzwoleniem
Wznosi się ku pustce głuchej
Las rozmodlonych rąk...
O dusze w piekle jęczące!
O wieki mąk! 45
O wieki w strachu milczące!