Strona:PL Władysław Orkan-Poezje Zebrane tom 1.pdf/315

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wszystkiemu światu czas dany do woli
I wszelkim pracom dani wykonawcy.
Ale któż smutnych wyzwoli,        140
Którzy są dani ich zbawcy
W człowieczych synach,
Jeśli nie owi, którzy przeszli życiem
Przez cały smutków czyściec
Z całym piekielnym jego bólu wyciem,        145
Aże ich wreszcie owiał na wyżynach
Kojący wicher wieczystych pochodni,
Smutek-żar, smutek-ogniściec!
Co ich wyzwolić godni.

Na pustkach swoich górnych słyszcie, duchy!        150
(Wołam w głos — i wiem, że snu wam
Nie płoszę — byt wasz przebudzeniem).
W nizinach morze wezbrało cierpieniem,
Powietrze głośne od mąk —
Z padołu łez — za wyzwoleniem        155
Wznosi się ku pustce głuchej,
A przeto wznosi się ku wam
Las rozmodlonych rąk!

Powstańcie, smutni...
Niech was obaczy świat, który uwierzył,        160
Żeście podani słabości jagnięcej —
Niech was obaczy i niech się zadziwi,
Że jesteście w hojności, jak bogowie, rozrzutni,
Bowiem w nędzy swej dajecie więcej,
Niżby kto miarą człowieczą przemierzył,        165
Nie dla oklasku —
I że jesteście żywi!