Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 224 —

brzeża są nacechowane charakterem odrębnym.
— Otóż mamy jezioro — rzekł James Starr — które słusznie porównano do długiego węgorza! Twierdzą, że nigdy nie marznie. Nic o tem nie wiem, ale nie trzeba za­pominać, że służyło za widownię, w której ukazywały się damy jeziora. Jestem pewien, że gdyby nasz Jakób przypatrzył się dobrze, ujrzałby niezawodnie na jego powierzchni lekki cień pięknej Heleny Douglas.
— Z pewnością, panie Starr — odparł Jakób Ryan — i dlaczegóżbym go nie miał widzieć. Dlaczegóżby ta piękna kobieta nie była taksamo widoczną na wodach jeziora Katrine, jak chochliki kopalni na wodach jeziora Mal­colm?
W tej chwili dźwięki dudy góralskiej dałv się słyszeć w tyle statku Rob-Roy.
Siedział tam góral szkocki w narodowym kostyumie i wygrywał na swej »bag-pipe« o trzech fujarkach, z których najgrubsza brzmiała G. druga H. a najm iejsza była okta­wą pierwszej. Palcam i zaś przebierał po ośmiu otworach, odpowiadających gamie G. major, w której F. było naturalne.
Przegrywka górala była śpiewną, łagodną i naiwną.
W istocie, można twierdzić, że te melodye