Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 197 —

James Starr udawał się z nimi w charakte­rze obserwatora, filozofa, ciekawego sprawdzić pod względem psychologicznym, jakie wraże­nie naiwna Nella wyniesie z tych oględzin świata.
Henryk trochę zaniepokojony, zapytywał siebie, czy mu się Nella nie odmieni przypierwszej styczności ze światem zewnętrznym.
Co do Jakóba, ten był wesół jak szczygieł, który wylatuje z gniazda, ogrzanego pierw­szymi promieniami słońca.
Miał nadzieję, że jego wesołość udzieli się łatwo towarzyszom podróży. Chciał im w ten sposób odwdzięczyć się za to, że go z sobą zabierają.
Nella była milczącą i zamyśloną.
James Starr zadecydował bardzo słusznie, że wyjadą wieczorem.
Trzeba było bowiem, by dziewczę przeszło stopniowo z ciemności nocy do światła dzien­nego. Można to było osiągnąć w ten sposób jedynie, przypatrując się od północy do po­łudnia wszystkim kolejnym zmianom cieni i świateł, do których jej wzrok miał po trochu przywyknąć.
W chwili opuszczania folwarku, Nella, ująwszy Henryka za rękę, zapytała:
— Henryku, czyż to konieczne, żebym wy­chodziła z naszej kopalni, choćby na parę dni?