Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 187 —

towarzysza oświetlonego blaskiem lamp elektrycznych w szybie.
— Ja sam, mój Jakóbie — odpowiedział Henryk — i cieszę się, że cię spotykam. Mam interes do ciebie...
— Nic nie słucham , dopóki mi nie powiesz jak się miewa Nella! — rzekł Jakób.
— Nella ma się dobrze, tak dobrze, że za miesiąc lub sześć tygodni mam nadzieje...
— Ją poślubić?
— Co też ty wygadujesz, Jakóbie?
— No cóż wielkiego? Jeżeli nie chcesz, to już wiem co zrobię.
— Cóż zrobisz?
— Ożenię się z nią, jeżeli ty nie chcesz — odrzekł Jakób, śmiejąc się na całe gardło. — Przysięgam na świętego Mungo! Nella jest śliczną dziewczyną i podoba mi się. Poczciwe i młodziutkie stworzenie, które nigdy nie opu­ściło kopalni, prawdziwa żona dla górnika. Jest sierotą tak, jak ja, i jeżeli tylko ty o niej nie myślisz, a ona mnie będzie chciała...
Henryk patrzył badawczo na Jakóba. Dał mu się wygadać, nie przerywając wcale.
— Czy to, co mówię nie budzi w tobie zazdrości, Henryku? — zapytał Jakób tonem poważnym.
— Nie, Jakóbie — odrzekł spokojnie Hen­ryk.