Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 188 —

— Bo przecież, jeżeli się z Nellą nie ożenisz, nie możesz mieć pretensyi, żeby została starą panną?
— Nie mam żadnej pretensyi — odpowiedział Henryk.
Nowe poruszenie wahadła dało znak dwom przyjacielom do rozłączenia się, jeden miał schodzić, drugi wchodzić do góry. Jednakże nie rozeszli się jeszcze.
— Henryku — rzekł Jakób — czy myśliszz, że mówiłem seryo o poślubieniu Nelly?
— Nie, Jakóbie — odpowiedział Henryk.
— No to teraz będę mówił poważnie.
— Ty? cóż znowu, nigdy tego nie potrafisz!
— Ale może potrafię dać dobrą radę przyjacielowi.
— Proszę cię o nią, Jakóbie.
— A więc, ty kochasz Nellę, z całej duszy tak, jak na to zasługuje. Twój stary ojciec, twoja matka, kochają ją jak własne dziecko. Cóż łatwiejszego, jak im ją dać na prawdę za córkę! Dlaczegóż się z nią nie żenisz?
— Mój Jakóbie — odrzekł Henryk — czyś ty pewien uczuć Nelly, że tak o niej mówisz?
— Nikt o nich nie wątpi, nawet i ty jesteś ich pewien Henryku, dlatego nie jesteś zazdrosny ani o mnie, ani o innych. Ale otóż drabina się porusza, muszę schodzić i...