Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 153 —

on i jego towarzysze zachowani zostali przy życiu. Czy udadzą mu się te poszukiwania? Tak, wierzył w to, gdyż wierzył w swoje prze­ czucia. Ale, sądząc po niefortunnych dotąd poszukiwaniach, zdawało się, że nie dojdzie tajemnicy.
Kroki nieprzyjazne, wymierzone dawniej przeciw rodzinie Fordów, przed odkryciem No­wej Aberfoyle, nie powtórzyły się już od tego czasu.
Tak rzeczy stały w tej dziwnej okolicy.
Nie trzeba sądzić, żeby życie w Coal-City ogołocone było ze wszystkich przyjemności i radości życia zewnętrznego, i żeby ta ludność kilkotysięczna wiodła żywot monotonny.
Bynajmniej.
Mieszkańcy Nowej Aberfoyle, mając wspól­ne interesa, wspólne gusta, jednakie zasoby majątkowe, tworzyli prawie jedną wielką rodzinę. Znano się dobrze, spotykano się ciągle i nie dbano o szukanie rozrywek na zewnątrz.
Zresztą w niedzielę urządzano wspólne wy­cieczki po kopalni, po stawach i jeziorach, co miało urok niesłychany.
Często dawał się słyszeć dźwięk dudy góralskiej nad brzegami jeziora Malcolm. Szkoci przybywali spiesznie i puszczano się w tany, a Jakób Ryan przyodziany w kostyum góral­ski, bywał tego dnia królem zabawy.