Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 152 —

pod tym a tym słupem rozciąga się zatoka Clyde, tam znowu jezioro Lomond, lub jezioro Katrine. To znowu sklepienie odpo­wiadało, w znoszącym się nad niem górom Grampian. Ponad tym szerokim stawem prze­chodziła kolej żelazna Bollock. Tu się kończyło terytoryum szkockie.
Tam znowu morze się rozlewało i słychać było wyraźnie jego szmer, podczas wielkich burz. Henryk mógłby był zostać znakomitym przewonikiem w tych naturalnych katakumbach, a to, co czynią przewodnicy w Al­pach na szczytach śnieżnych, wśród dnia jasnego, czyniłby w kopalni, w zupełnych ciem­nościach.
To też kochał on tę Nową Aberfoyle! Ileż razy z lampką u kapelusza zagłębiał się aż do ostatecznych krańców kopalni! Badał jej stawy na małej łódce, którą sam zręcznie kierował. Polował nawet, bo liczne dzikie ptactwo dostało się do kopalni, a więc bekasy i kaczki dzikie, żywiące się rybami, od któ­rych się te czarne wody roiły. Zdawało się, że oczy Henryka przywykły już do tych ciemnych przestrzeni tak, jak oczy marynarza do dalekich widnokręgów.
Henryk, przebiegając w ten sposób kopalnię, żywił nadzieję, że odnajdzie kiedyś istotę tajemniczą, za pomocą której, prawdę mówiąc,