Przejdź do zawartości

Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/371

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„skokiem wiatru“, a których obowiązkiem jest uzupełnianie rozbicia; te, które jednym podmuchem wywracają całe masztowanie okrętu i zmuszają go do płynięcia dalej w pochyłem położeniu; wiatry budujące obłoki zwane cireum-cumuli i wiatry budujące circum-strati; ciężkie ślepe wiatry deszczem brzemienne, wiatry gradowe, wiatry febry, te, za których zbliżeniem się wrą saliny i pokłady siatki w Kalabrji, te, od których iskrzy się sierść afrykańskich panter, włóczących się po krzakach przylądka żelaznego; te, które występując, potrząsają chmury jak język trigonocefala, straszliwe widłowate błyskawice; te, które przynoszą czarny śnieg. Taką jest armja.
Skały Douvres w chwili, gdy Gilliatt budwał swą łamifalę słyszały ich odległy tętent.
Jak powiedzieliśmy, jeden wiatr to wszystkie wiatry.
Cała horda przybywała.
Z jednej strony ten legjon. —
Z drugiej Gilliatt.

V.
Wybieraj.

Tajemnicze siły dobrze wybrały chwilę.
Jeżeli traf istnieje, to jest zręczny.
Dopóki krypa była umieszczona w zatoce Człowieka, dopóki maszyna była osadzona wśród szczątków statku, Gilliatt był niezdobyty. Krypa znajdowała się w miejscu bezpiecznem, maszyna była osłonięta; skały Douvres, trzymające maszynę, skazały ją na powolne zniszczenie, ale ochraniały przeciw nagłym wy-