Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niemi poradzić — prosiła Róża, ale spotkała się z zaprawiona żółcią wymówką.
— Daj mi spokój, nie mam czasu, muszę dla mojego zdechlaka przyszykować śniadanie, bo chociaż chory i źle wygląda, zjada za trzech zdrowych.
— Co ci jest Nadzia, że jesteś taka zła? — pytała Róża — nie poznaję swej przyjaciółki, czy się gniewasz na mnie?
— Nie, moja droga — odpowiedziała jej koleżanka — udając łagodny głos, co jej się z trudem udawało — sama na siebie się gniewam, że muszę cierpieć z tym trupem.
Suchotnik otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, lecz napad wściekłego kaszlu, zatargał nim z taką siłą, że wszyscy nawet jego dręczycielka, z przerażeniem i odrazą mimowolną wpatrzyli się w jego pozieleniałą, ziemistą twarz. A chory zanosił się od kaszlu, charcząc i spluwając krwawą flegmą. Jego kochanka zaczęła nagle krzyczeć i tłuc głową o ścianę:
— Ludzie… zlitujcie się… spieszcie po doktora, on umiera… Boże! mój Boże! Co ja nieszczęśliwa pocznę teraz bez niego!…
Dawid, widząc tę scenę, złapał kapelusz, chcąc biec po doktora, ale nagle chory zerwał się na nogi, złapał Dawida za rękę i z wysiłkiem dał mu znak głową, że nie potrzebuje wychodzić. Napił się wody i zaczął powoli przychodzić do siebie.
W pokoju zapanowała przykra cisza, tak, że wyraźnie słychać było trzaskanie palącego się drzewa. Kochanka chorego, zdziwiona tem niespodziewanem uspoko-