Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ry umarł w katordze i matki znanej „szopenfeldziarki“[1]. — Nie… to niemożliwe.
— Nie… to niemożliwe.
Gorzej niż głód dokuczał mu brak tytoniu, z rozkoszą zaciągnąłby się teraz i na to wspomnienie doznał lekkiego zawrotu głowy, lecz nic nie mógł wymyśleć.
Przyszły też wspomnienia z Grójca, „tam byłem znaną osobistością, cóż, tutaj jestem bezradnym, niemal frajerem“, aż wstydził się sam siebie.
Rozmyślając tak zastanowił się, „dlaczego żaden z korytarzowych nie zbliżył się do drzwi, by się zapytać co on za jeden, jak to zwykle praktykuje się we wszystkich więzieniach“.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
— Te „brachu“ chodź no tu!
Berek prędko podskoczył do kraty — zmierzyli się oczyma…
— Może chcesz „zadulić“?[2].
Berek zwątpił w hojność korytarzowego, gdyż znał to pytanie i co ono znaczy, to też po namyśle odparł:
— Nie mam nic do „opylenia“…[3].
Korytarzowy zmierzył go od góry do dołu i wprawne jego oczy padły na kamasze Berka.
— „Skoki“[4] widzę masz „galante“, wleź no na stół, niech je lepiej obejrzę.
Berek z niechęcią wykonał to polecenie.
— Który to numer?
— Dwadzieścia osiem — odrzekł Berek.
— „Fest“, dla mnie jak raz — powiedz odrazu wiele ci dać?

Berek namyślał się, szkoda mu było kamaszy, i wstyd przecież by złodziej chodził boso, tembar-

  1. szopenfeldziarka — złodziejka sklepowa.
  2. zadulić — zapalić.
  3. opylić — sprzedać.
  4. skoki — buty.