Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

złodzieja. Kto to za moich czasów gdy ja sam chodziłem kraść, widział coś podobnego? — tu splunął na podłogę, otarł brodę czerwoną chustką i nalał sobie jeszcze kieliszek.
— Ny, za mojej pamięci i paser lepiej stał, bo złodziej dawniej był głupszy. Dziś złodziej ciagnie od pasera wiele się tylko daje; nu, i „kapusi“ dawniej nie było tylu, co teraz jest ze złodziejów. Ja pamiętam, było to czterdzieści pięć lat temu handlowałem wtedy już końmi i kupowało się takie wiesz… — tu zaczął mrugać oczami na Joska, a ten mu kiwnął głową na znak że zrozumiał „jakie konie kupował“. — Miałem jednego, co przyprowadzał mi po cztery i więcej odrazu na pastwisko; ja płaciłem mu za jednego: trzy ruble, funt kiełbasy i czterdziestkę wódki. Taką umowę zrobiłem z nim na cały rok. Pewnego razu pamiętam, przyprowadził aż cztery konie; poszłem ich oglądać, patrzę że jeden jest młody, źrebię, dwulatek. Mówię do niego:
— Gawryło — tak miał na imię — za tego młokosa nie mogę ci przecież dać tyle, co za konia!
A Gawryło popatrzał i mówi:
— Ano, to niech pan da funt kiełbasy za niego!
Nu i dałem funt kiełbasy za niego. Więc takie czasy były a teraz? byle łapserdak, to już setkę chce, żeby mu paser dał za byle co.
Josek zaczał się śmiać:
— Co, tybyś pewno chciał takich Gawryłów dużo? ale dzisiaj niema głupich; pewno ten twój Gawryło umarł z głodu przy takim paserze, jak ty?
— Ny, gdzie tam miał z głodu umierać — odpowiedział Mosiek ze złością — onby i dzisiaj żył, żeby go chamy nie zabili. Ny, to był bardzo porządny goj ten Gawryło, ale marnie skończył. Było to zimową porą. Mróz był, jak nigdy. Gawryło chciał się dostać przez rzekę z dwoma końmi po lodzie. Wtem chłopi go dogonili, złapali i zaraz zrobili mu „cum tajt“. Włożyli go do worka, zawiązali i puścili go pod lód. Do dzisiaj nawet trupa nie znaleźli… Taką śmiercią zginął ten fajn człowiek…