Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

raz… on to mi naumyślnie opowiedział, kiedy nastawałam, żeby mi wyznał, kim jest naprawdę, a ja, niemądra, uwierzyłam mu. Co ja teraz pocznę nieszczęśliwa?!.. — biadała i szlochała, jak dziecko.
Komisarz, czuły na łzy, a jeszcze bardziej na wdzięki kobiece, znajdując ją w tym płaczu, bardziej ponętną, niż zwykle, począł ją po swojemu uspakajać, zapewniając, że nie pozwoli, żeby się jej stała jaka krzywda, że postara się zdobyć jakiś materjał, aby można go było uwięzić na dłużej.
Róża dziękowała komisarzowi gołębim wzrokiem, dodając:
— Będę panu wdzięczna, za obronę i mogę zapewnić pana, że ten łotr ma coś na sumieniu, tylko niech go pan nie zwalnia. O, to przebiegły łotr!
Komisarz patrzał na nią pożądliwie. Zapłonął gwałtownym afektem, do tego stopnia, że chciał natychmiast odebrać od niej dowody tej wielkiej wdzięczności, o jakiej zapewniała go przed chwilą. Ujął ją za rękę i pociągnął ku sobie tak blisko, że czuł na sobie ciepło, bijące od jej ciała i falowanie piersi. Czuł, że traci panowanie nad sobą, kiedy nagle usłyszał kroki zbliżające się do drzwi gabinetu. W jednej chwili oprzytomniał i puścił jej rękę, a ona szepnęła wstydliwie:
— Tu nie!… Niech pan powie, gdzie mam przyjść?
Ktoś zapukał do drzwi i po sakramentalnem „proszę“, weszło dwóch agentów. Ró-