Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nął nieznajomego mężczyzny na podłogę; przypomniał sobie, że samprzecież kazał jej „zarabiać“. Uspokoił się i zaczął obserwować śpiących. Mężczyzna chrapał zdrowo, snem sprawiedliwego, jego ogorzała cera i gęste, wełniste, czarne włosy, ostro odcinały się na bieli poduszki. Róża spała również. Leżała naga, z rozrzuconemi nogami i zwisającą bezwładnie lewą ręką; prawą trzymała gościa za szyję. Głowa, leżąca na brzegu poduszki, była lekko odwrócona na pokój. Policzki były blade i oczy podkrążone sinemi obwódkami.
Przębiegał wzrokiem po jej toczonych, alabastrowych kształtach, które teraz wydały mu się jeszcze piękniejsze, niż dotychczas. „Poco ja jej kazałem to robić?“… — myślał zrozpaczony — „zabić ich oboje!“ — przemknęło mu przez mózg.
Opanował się jednak, trzasnął drzwiami i przewrócił mały stolik, wychodząc do sąsiedniego pokoju, gdzie spała gospodyni.
— Co pani tu dom publiczny założyła! czy co? Nie myślałem, że pani pozwoli na to — zwrócił się gwałtownie do przecierającej oczy gospodyni.
— Cóż pan chce ode mnie, proszę się Różki pytać, o to, ja nic nie wiem — dodała gniewnie.
Zawrócił do pokoju. Róża już miała na sobie koszulę i bojaźliwym wzrokiem spoglądała na zachmurzone oblicze kochanka. Mężczyzna przebudził się także i niezadowolony widocznie, że mu sen przerwano, zagadnął Dawida niechętnie: