Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zkolei prezes — już siedem lat mieszkam w Warszawie. Z Rumunji, gdzie dawniej zamieszkiwałem, musiałem wyjechać, bo groziło mi kilka lat. Przyjechałem tu, ożeniłem się z kobietą, która była dłuższy czas w Argentynie i przywiozła majątek. Dobrze mi z nią, ma dwa „bajzle“, a czasem, jak się trafi, to się też parę „gąsek“ odprawi do Argentyny. Wiem, że ty, jako złodziej gardzisz tym chlebem, ale wierz mi, że to lepsze, jak niepewny złodziejski los, ja nie chcę leżeć na swoje „stare lata“ — żartował — a w Polsce, teraz bardzo „ślisko“ dla złodziejów. Ty też byś mógł się mądrze urządzić, masz taką ładną kochankę, mógłbyś na niej majątek zrobić w Buenos-Aires. Nie bądź głupi! Masz iść kraść na nią i nie być pewnym do tego, czy cię nie zdradzi. Wiesz, że mówili mi o niej, że podobno wsadziła swego kochanka do więzienia, „cwana“ jest, żadnemu alfonsowi nie udało się jej opanować, ona chce, żeby na nią kradli, to mądry lis. Ty wiesz, że jako twój stary przyjaciel, rozstrzygnąłem ten spór na twoją korzyść, ale radzę ci trzymaj ją krótko i nie dowierzaj jej za bardzo.
Dawid wysłuchał i po namyśle odpowiedział:
— Może masz i rację, że lepszy ten twój chleb, od mojego i muszę ci się przyznać, że od pewnego czasu, nie szykuje mi się jakoś, ślisko też bardzo — jak mówisz — chętnie bym rzucił ten złodziejski chleb, ale nie wiem, jak się wziąć do tego, żeby ją skłonić na nowo do uprawiania nierządu,