Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czorem w słabo oświetlonym pokoju, nie było ani jednego złodzieja. Przy stole siedziało trzech mężczyzn w średnim wieku, elegancko ubranych, jak przystało poławiaczom naiwnych piękności. Oczekiwali przybycia reszty kompletu sędziowskiego i skracając sobie czas opróżnianiem butelek alkoholu, któremi stół był zastawiony, prowadzili hałaśliwą rozmowę. Nie żałowano sobie, wiec też i humory były doskonałe, ku czemu przyczyniła się również świadomość, że wszystko, co będzie wypite i zjedzone, idzie na rachunek tego, który przegra sprawę, nie ulegało przecież kwestji, że nie uczyni tego nikt z areopagu sądowego, wszystko więc było w porządku.
Jeden z pośród siedzących miał właśnie dłuższą przemowę, mówił cokolwiek ochrypłym głosem, dwaj inni słuchali go z zaciekawieniem i uwagą, co chwila wybuchając śmiechem i trącając się szklankami z wódką.
Wesołą opowieść przerwało wejście jeszcze trzech mężczyzn, którzy nie omieszkali natychmiast dołączyć do wesołego grona, mile zdziwieni baterją różnego kalibru flaszek i butelek. Najstarszy z pośród zgromadzonych, spojrzał na zegarek i stwierdził, że dochodzi dziesiąta.
— Może nie przyjdzie? — zauważył ktoś.
Nim zdążył ktoś odpowiedzieć, drzwi się otworzyły i na progu stanął oskarżony, Dawid „Nachalnik“. Spojrzał śmiało po