Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jak na jawie reaguje na te obrazy, brwi marszczą się i trwoga maluje się na jej twarzy.
Widzi kłąb dzikich obłąkańców, wyciągających do niej zakrwawione palce i usiłujących szarpać jej ciało ostremi pazurami, widzi idjotycznie roześmiane twarze z szeroko rozwartemi ustami i wyszczerbionemi zębami. Nagie ciała kobiece wywijające karkołomne kozły w powietrzu i na podłodze jakiegoś dużego pokoju, gdzie odbywa się szaleńcza orgja. Ją samą chwyta jakiś nagi mężczyzna za nogę i z dzikim rechotem zmusza ją do chodzenia na rękach. Męczy się okropnie, pada na załamujących się rękach, a na nią, wali się jakiś grubas, z wykrzywioną zwierzęcą namiętnością twarzą; przymyka oczy i czuje, że się dusi, brak jej oddechu…
Za chwilę znowu powraca widzenie z czasów dzieciństwa. Jest małą dzieweczką w krótkiej sukience, boso, biegającą po wysypanych piaskiem dróżkach między klombami kwiatów i krzaków porzeczek i agrestu w rozległym sadzie za domem w rodzinnym Taszkiencie. Dziwi się, że ona tak mała, maleńka… Później wszystko miesza się i niknie. Oprzytomniała i ze ściśniętego żałością i smutkiem gardła wyrwał się szept:
— Boże, Boże… czy ja, rzeczywiście byłam kiedyś taką małą i niewinną, ach… czemuż nie mogę mą być nadal… czemu skazana zostałam na życie w hańbie i poniżeniu. Gdzie szczęście minione… niepo-