Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziła go teraz cała chmara ludzka, otaczająca go dokoła. Widział jeno jedynego człowieka przed sobą, albo raczej... portfel tego człowieka. Nie zauważył nawet, że ktoś śledzi go uporczywie i dąży do tego, by go zgubić!... Już prawa ręka, choć nie wprawiona do „doliny“, wsunęła się lekko w boczną kieszeń futra. Sam dziwił się, jak fachowo czynił ten ruch. Portfel zetknął się już z lekko drżącymi palcami... Kurcz owładnął go nagle w palcach, zmuszając do ich bezwłocznego wyciągnięcia z kieszeni. Uczynił to, trzymając portfel w zaciśniętych palcach. Frajer, oparty rękoma o barierkę, ułatwił mu tylko sytuację. Jeden moment decyzji i energiczny ruch a portfel zostałby wywindowany w górę. Wtem nagle ktoś go chwycił za rękę. Prąd strachu przeszył go całego, a portfel upadł na podłogę.
— Nareszcie mam cię ptaszku! — Poznał go od razu. Przed nim stał chuderlawy człowiek, z uśmiechem szyderczym na ustach.
— Podnieś portfel! — zawołał, nie puszczając jego ręki. Oczy ich nienawistnie zetknęły się.
— Co?! Pan mnie każe podnieść cudzy portfel! — Udał urażonego, sam nie wiedząc, co mówi.
Podnieś, mówię ci! — powtórzył. Zbiegowisko wokoło z każdą chwilą wzrastało.
Gwizdek policyjny przeszył powietrze, a za chwilę wyrósł policjant i bez pytania ujął Romana pod ramię. Za nimi podążył triumfujący chuderlawy człowiek z portfelem w ręku.
— Niech pan przypadkiem nie wykrada pienię-