Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ach, tak! Za nic w świecie tu na dworcu nie będę dziś „robił“! Chodź lepiej ze mną na ten „kaber“, o którym ci mówiłem. Tam robota stu procentowo pewna. Statki mam przy sobie przecież.
— Ja tę twoją „robotę“ muszę sam wpierw obejrzeć. Masz moją „spluwę“ i czekaj na mnie przed dworcem. Muszę dziś „zrobić“ tego frajera.
— Patrz, aby czasem on cię nie „zrobił“. Pamiętaj! Ja nie radzę, chodź lepiej stąd!
Romek nie słuchał go więcej. Odszedł od niego i zbliżył się w kierunku ludzi, stojących w ogonku przed kasą, między którymi znajdowała się wybrana przez niego ofiara.
Widział jeszcze, jak Lipek wysunął się z dworca na ulicę. Po chwili jednak wrócił i nieznacznie przesunął się mimo, szepcąc Romanowi do ucha:
— Ale ja też należę do „doli“.... po czym znów wysunął się na ulicę.
Romek stanął obok tego frajera, udając, że szykuje pieniądze na bilet. Głowa pracowała usilnie, układając plany, co będzie robił z tylu pieniędzmi. Pocieszał się myślą, że nareszcie będzie miał możność pokazania Felci, że jeszcze potrafi „zarobić“ i że nie będzie potrzebował, aby ona myślała o zarobku. Felcia, co prawda, nie czyniła mu wyrzutów, iż nie zarabia, ale czyniła to bardziej delikatnie, opowiadając o cudownych interesach Brytana. Nawet wychwalała go, że nie było wypadku, aby nie wrócił z wyprawy bez prezentu dla niej.
Wreszcie decydująca chwila nadeszła. Nie obcho-