Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Całą duszą czuł Roman zawsze wstręt do tego rodzaju handlu. Odczuł to tembardziej teraz, gdy zdawało mu się że ją kocha. Bolało go bardzo, gdy słyszał jej niskie projekty, a jednak starał się o tym nie mówić. Wieczorem, gdy zasypiała, rewidował jej torebkę, pończochy i inne miejsca, gdzie kobiety tego rodzaju przechowują pieniądze; jednak nic podejrzanego nie znajdywał. Pocieszał się myślą, że go jeszcze nie zdradziła. Zegarek złoty i inne wartościowe rzeczy dawno sprzedał na potrzeby codziennej egzystencji. Dziś właśnie postanowił za wszelką cenę zarobić i zerwać raz na zawsze z Warszawą. Zabierze ją do innego miasta, nie będzie miała znajomych, może tam zapomni o Brytanie, z którym, podejrzewał, że ma zamiar skomunikowania się na nowo.
Wyszedł z domu z zamiarem udania się do jednej kawiarenki, gdzie umówił się z koleżką „po fachu“, który został zwolniony trzy dni temu z Mokotowa.
Znał on Romana oddawna. Gdy dowiedział się o zajściu z Brytanem, odrazu zadeklarował się po stronie Romana. Postanowili zawrzeć „spółkę“. Teraz mieli poraz pierwszy razem udać się w „teren“, aby wypróbować talenty i wspólne szczęście. Gdy Roman przekroczył próg kawiarni, nowy wspólnik wyszedł mu na spotkanie. Obaj mężczyźni skierowali swe kroki w kierunku Marszałkowskiej.
Szli w pewnej odległości od siebie. Długo wałęsali się po ulicach Warszawy. Jakoś „nie szło“. Zerkali z nienawiścią na spóźnionych przechodniów. Księżyc stał w pełni i toczył się wśród gwiazd, oświetla-