Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdy awantura trochę ucichła, Brytan osłabionym głosem poprosił, aby Romanowi żadnej krzywdy nie czynić. „Teraz widzę, co to za gagatek z tej Felci — mówił, — Ty jesteś w porządku!“ — uśmiechał się do niego smutnie.
Bryłka, widząc, jaki obrót ta cała sprawa wzięła, zwalił się nawpół pijany i zrezygnowany na tapczan i począł chrapać tak głośno, że musiano go przebudzić, polecając mu, aby to czynił o ton niżej. Tylko Pechowiec nie mógł się uspokoić, wykrzykując z pijackim uporem, że nie ustąpi stąd, póki nie ukarzą Felcię i Romana. Oskarżał go, że on namówił ją do tego czynu. Krzyczał tak długo, aż melinarz, bojąc się o swoją skórę, wyrzucił go za drzwi. Reszta przyjaźnie uśmiechała się już do Romana, zapraszając go do kieliszka. Klepali wesoło Felcię po plecach, wykrzykując:
— A to mi „geroja“ baba!!
— Jak pragnę szczęścia! — wołał „Morda“, z taką kobietą można się udać śmiało na „robotę“, a nawet na „stój“.
— Ona i „mokrej roboty“ nie przelęknie się!! — dodał drugi.
— Bryłka może być dumny z takiej córki — uznali jednogłośnie wszyscy.
Córka Pechowca, Irka, uczyniła najrozsądniej, nie zjawiając się wcale na „dyntojrę“.
Całe towarzystwo siedziało przy stole, suto zastawionym wódką i różnymi zakąskami. Każdy opowiadał swoje dzieje w związku z kobietami.