Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kroków. Jednocześnie zasłona zesunęła się z okna i kilka głów naraz wyjrzało ku nim.
— Za późno już na twoje ostrzeżenia!!! Dziękuję za dobre chęci. Tymi słowami Roman pchnął drzwi, prowadzące do środka. Felcia bez słowa wsunęła się za nim.
— Moje najniższe uszanowanie! — ukłonił się Pechowiec nisko. Stałeś się ostatnio bardzo niepunktualnym. — rzekł ironicznie. Wszystkiemu dziewczynki winne?... Romansiki w głowie ci pomięszały. Zapominasz, że gdy „dyntojra“ cię wzywa, trzeba być punktualnym. Ale co ty kpisz sobie z „dyntojry“ i z nas wszystkich?... Najlepszy dowód, że nawet porządnych córek złodziejów nie szanujesz!!! My ci teraz wybijemy romanse z głowy. Poznasz teraz, gdzie raki zimują.
Roman stał na środku pokoju, obrzucając bystrym spojrzeniem całe towarzystwo. Towarzystwo — z którego biuro śledcze byłoby więcej zadowolone, gdyby ich tu zastało, niż on. Felcia ukrywała się za jego plecami.
Bryłka, groźny i blady, szedł ku nim wyciągnąwszy przed siebie, drapieżne pazury. Chwycił córkę, pociągając ją za sobą. Ta wyrwała mu się i znów stanęła obok Romana. Chciał to samo znów uczynić, lecz w pół drogi opanował się. Chwilę stał, dysząc ciężko, poczym zawołał, utkwiwszy wzrok w Romana:
— Przyjąłem cię do domu, pętaku, a ty tak mi się odwdzięczasz!!! Co wy na to?! — zwrócił się do o-