Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ VI.

Było już dawno po północy. Na niebie jarzyły się gwiazdy, podobne do iskier, które w nocy lokomotywa wyrzuca z komina. Powoli kołysał się wśród nich księżyc, odwieczny wróg ludzi nocy, złośliwie przezwany „Łysy“. Nie raz ten wieczny samotnik bezkresów, oświetlając ziemią srebrnymi promieniami, przeszkadza ludziom, żyjącym z ciemności nocy!!!
Cichymi uliczkami przedmieścia Warszawy przesunął się samochód z pogaszonymi latarniami. Szofer, zapewne rekrutujący się z tych, którzy „zabastowali“, od razu zmiarkował, jakich pasażerów wiezie w swej taksówce. Gdy tylko wsiedli do dorożki, bez pytania zgasił światło.
W drodze do Pelcowizny, Felcia siedziała zagłębiona w swych myślach, nie odzywając się ani słowem. Romek także pracował mózgiem.
Położony na skraju uliczki, domek, na wpół tkwiący w ziemi, zdawał się uśpionym oddawna, żadnego znaku życia nie dało się spostrzec na pierwszy