Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zainteresowana wypadkiem, nie zwracała już uwagi na porządek w piekarni.
Przodownik zostawił Romana na miejscu dzięki poręczeniu, jakie zań złożyła gospodyni. Odchodząc, policjant pogroził Romanowi palcem, uśmiechając się pobłażliwie.
— Sprawuj się dobrze, to ci nikt krzywdy nie zrobi. Lepiej pracować w piekarni i zajadać smaczne bułki, niż siedzieć na zgniłej kapuście. Pamiętaj, będę na ciebie baczył, bo jesteś w moim komisariacie.
Roman nie odpowiedział nic. Był złamany duchowo, a jednak wiedział, co wypada mu teraz uczynić.
Ubrał się prędko, nie umywając nawet rąk po pracy. Śpieszył się, nie odpowiadając na liczne pytania... Nareszcie znalazł się znów, jak bezdomny pies, na ulicy...

KONIEC.