Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jaśnienia sprawy. Kiedy okaże się, że pracuje pod swoim własnym nazwiskiem, to natychmiast go zwolnię.
Gospodyni zwróciła się z uśmiechem do Romana:
— Czy to jest niesfałszowany dokument, proszę prawdę mówić...
— Najprawdziwszy w świecie, proszę pani.
— Wierzę panu.
Tu zwróciła się do przodownika:
— Ja za tego pana ręczę, proszę go nie aresztować.
— Niech pan da spokój... — poparli gospodynię członkowie komisji.
— Jakto ty chcesz za niego ręczyć?... — zaperzył się gospodarz. — Co to znowu ma znaczyć?... Mnie ta cała sprawa zaczyna się wydawać podejrzana. Dlaczego mnie o niczem nie wspominałaś, tylko na własną rękę działałaś... Może go pan zabrać...
Gospodyni zaczerwieniła się zlekka i odparła:
— Postąpiłam, jak chciałam. Za głupi jesteś abym mogła z tobą o podobnych sprawach mówić. Wolałam, abyś ty o wszystkiem nie wiedział. Teraz, kiedy już wiesz, mówię ci, że ten chłopak będzie pracował tu tak długo, jak ja tylko zechcę...
Gospodarzowi aż mowę odjęło. Spojrzał tylko na Romka tak nienawistym spojrzeniem, że ten zrozumiał, że musi się stąd usunąć. Nie chciał być przyczyną nieporozumień małżeńskich.
Z tego wypadku zyskał majster. Komisja bowiem,