Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A ty do kogo?
— Do kolegi — odparł, podając jej rękę. — A ty kogo odwiedzasz?
— Mojego Staśka. „Wychleli“ go w tramwaju. Zakapował go spólnik.
— Tak, tak... Dzisiejsi spólnicy tak postępują — dorzuciła kobieta, stojąca obok. — Mojego chłopaka także spólnik „zasypał“.
— Tak, „kapusiów“ nie brak — wtrąciła otyła baba, ubrana z wiejska. Wyglądała na żonę „hołociarza“.
— Czy Stasiek jest już po wyroku?
— Tak. „Wtrynili“ mu sześć „miesiaków“. Byłby zupełnie wolny, tylko „odszczekiwał“ się na sądzie. To „morus“ ten mój Stasiek... — mówiła z dumą. — Sędzia przygadał mu, aby się przyznał, gdzie ma schowane wytrychy, a on na to odparł: — Czy pan sędzia chce ich ode mnie kupić? — Sędzia za ten dowcip wlepił mu szóstkę.
— To frajer — wtrąciła się otyła kobieta. — Mój mąż złapał osiem wiosenek...
Złodziejki wybuchły śmiechem.
— Porządny złodziej takiego ochłapu nigdy nie dostanie — powiedziała znajoma „szopenfeldziarka“. — Tylko chamy dostają takie wyroki.
— Masz tobie, jaka „szmentylegentka“ — zawołała na głos otyła baba. — Mój Antek już w katordze „kiwał“, kiedy jeszcze ciebie na świecie nie było. Taki, co kury kradnie, dostanie mały wyrok. Po-