Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czego pani chce? Zabrałem swoje rzeczy. Wyprowadzam się.
Kobieta wzięła się rękoma pod biodra, wystawiając nadęty brzuch naprzód i na całe gardło jęła rozprawiać między kumoszkami, które zdążyły się już zgromadzić na schodach.
— Masz tobie, hrabia wyprowadza się!! Słuchaj no ty, panie hrabio!! — drwiła zeń. — Czy ty myślisz, że nie wiem, coś ty za jeden?... Pokażno, czy do walizki nie zabłądziły przypadkowo też i moje rzeczy. Jesteś bardziej przyzwyczajony zagarniać obce rzeczy, aniżeli swoje własne... Ho... ho, znam się dobrze na takich ptaszkach!...
Romana zdziwił niezmiernie fakt, że baba odrazu tak się połapała co do jego „zawodu“. Korzystając z chwili gdy ona przerwała potok swej wymowy aby zaczerpnąć tchu, powiedział spokojnie:
— Zabrałem tylko swoje rzeczy. Czemu pani robi zbiegowisko na ulicy?
— Jak to czemu... A za sześć miesięcy kto mi zapłaci? Miałam jednego pana, który chciał u mnie wynająć pokój i zapłacić za cały rok zgóry. A teraz, co ja zrobię? Zapłać za te sześć miesięcy i możesz sobie iść do djabła...
Roman plunął w jej stronę i zabierał się do odejścia. Zapłacił jej za trzy miesiące zgóry, a mieszkał tylko kilka dni. Czuł się wobec niej zupełnie corekt. Kobieta chwyciła jednak za walizkę i poczęła wzywać policji.
— Złodziej... złodziej... — ryczała, jakby ją ze