Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ładnie zmyślona historyjka, którą Roman skomponował by wywołać litość u pracodawców...
Tak — myślał Roman — tak jest na tym marnym świecie. Kradniesz dla zaspokojenia głodu, będziesz napiętnowany jako złodziej. Poprosisz o uczciwą pracę, popatrzą na ciebie zgóry, nie odpowiadając wcale na twoją prośbę. Nikogo nie wzrusza twoja nędza. Przecież ci ludzie nie wiedzą kim byłem a odrzucają moją prośbę. Widocznie i frajerom nie lepiej się powodzi w poszukiwaniu zajęcia — pocieszał się w duchu.
Przypomniał sobie, jak pewnego razu, był obecny w sądzie, gdzie sądzono „nowicjusza“ o okradzenie spiżarni. Oskarżony tłumaczył się, że do karalnego czynu zmusił go głód. — Chciałem nakarmić żonę i dzieci, proszę Wysokiego Sądu! — wołał wciąż na swoje usprawiedliwienie. „Dylator“ patrząc z pogardą na złodziejaszka, rzekł:
— Proszę Wysokiego Sądu! Gdyby ten człowiek przyszedł do mnie i powiedział, że jest głodny, sam bym mu dał to, co usiłował skraść u mnie.
Sędzia, widać człowiek mądrzejszy od poszkodowanego, uśmiechnął się pod wąsem na tę udaną szczodrość. Sędzia nieraz pewno słyszał bezsensowne słowa o dobroci ludzkiej. „Dylator“ o którym mowa wyglądał raczej na człowieka, który nie tak łatwo udziela jałmużny bliźnim.
Ludzie stają się bezczelni, kiedy dotyka się ich własności — myślał Roman. — Był przekonany, że gdyby ten sam amator obcej spiżarni zgłosił się do