Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

konieczność przykuwała go do tego świata i jego ludzi... Był, we własnych oczach, jakby trędowatym, przeznaczonym na zagładę...
Więzienia — w jego mniemaniu — były stokrotnie gorsze, niż wyspa trędowatych. Trędowaci nie są pozbawieni obcowania ze sobą, mogą komunikować się wśród siebie, wygadać się dowoli, narzekać na swe życie. Mogą przebywać na wolnym powietrzu i pławić się w słońcu dowoli. Więźniowi to wszystko jest zabronione... Więzień cierpi duchowo i fizycznie. Tęsknił nieraz za własnym cieniem, którego w ponurej celi nie zawsze można dostrzec... Więzień jest żywą mumją, którą owinięto w ubiór więzienny.
Błąkał się teraz po ulicach Warszawy, zatopiony w myślach. Jak odnaleźć zagubionego Lipka... — oto pytanie, które go obecnie silnie absorbowało. Roman zaglądał tu i ówdzie, dopytując się o przyjaciela. Miał do niego urazę. Lipek nie powinien był się wtrącać do tej całej sprawy. Gdyby nie przyrzeczenie, dane przez Lipka, być może że żona Brytana sama prędzej by odnalazła swego męża. Roman postanowił wstąpić jeszcze do jednego mieszkania, przy ulicy Pańskiej, gdzie odbywała się „giełda złodziejska“. Tam mógł najwięcej się dowiedzieć, o sprawach które go interesowały. W melinie tej wiedziano o wszystkiem, co się dotyczyło świata złodziejskiego wielkiej Warszawy.
Tu, w ponurych dwóch pokojach, gdzie królowała wszechwładnie „zasłużona“ meliniarka „Chuda Mańka“ gościli ludzie z różnych gałęzi „fachu“ złodziej-