Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XVIII.

Roman silnie pchnął go od siebie, że aż zatoczył się na ścianę. Grylek wyglądał w tej chwili bardzo śmiesznie: Stał przed Romanem, jako podżyły już człowiek z łysiną, ze zmarszczoną twarzą, na której można było wyczytać występny tryb życia, i otyłym brzuchem. Poczuł teraz, widocznie, nad sobą przewagę Romana, gdyż począł go błagać, aby go nie obrażał. Nie był to już dawny, groźny Grylek, „profesor“, który uczył go, jak dobierać się do cudzej własności!... Był on raczej teraz przedwcześnie zniedołężniałym starcem, zdanym na łaskę swojej występnej siostry, którą Roman znał dobrze i nienawidził nie mniej niż jej brata.
— Czy ja byłem nie dobrym dla ciebie? — zagadnął Romana Grylek tak łagodnym głosem na jaki go tylko stać było. — Sam przecież wtedy przystałeś do mnie. Gwałtem nikt cię nie przymuszał, abyś „melinował“ u nas! Miej pretensję do Hanki, którą kochałeś i dla której zostałeś złodziejem, a nie do mnie!...
— Nieprawda! Hanka nie była winna wcale! To