Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XIII.

Gwizdek fabryczny przeszył gwar uliczny, oznajmiając przechodniom południe. Roman szedł machinalnie za Lipkiem, zatopiony w swych myślach. Nie mówili nic do siebie. Roman pragnął, aby ta droga, prowadząca do odkrycia zdrady Felci, trwała jak najdłużej. Lękał się, nie wiedząc sam czego. Był nawet zły na Lipka, że pragnie ich rozłączyć. Dziwny jest charakter ludzki! Lubi nieraz by go okłamywano i nie chce poznać suchych faktów rzeczywistości!
Lipek zatrzymał się, gdy dotarli do piętrowego budynku przy mało ruchliwej ulicy. Roman rozejrzał się z ciekawością. — Czyżby ona była tu z Brytanem? — przemknęła mu myśl przez głowę. Nie zdążył znaleźć odpowiedzi, gdy Lipek zawołał:
— Widzisz, co tu jest?
— Widzę! Pokoje umeblowane.
— Tak. Ale nie dla przyjezdnych gości?... Jest to hotel, tak na pozór, a w rzeczywistości jest tu... wiesz już co... — szepnął mu do ucha.
— Więc co z tego? Przecież mieliśmy iść Felci szukać, a nie tu stać bezczynnie.