Strona:PL Unamuno - Mgła.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak, proszę pana.
— Dlaczego się tak czerwienisz? Wydajesz mi się zupełnie zmieniona.
— To mnie się raczej wydaje, że pan się zmienił.
— I to możliwe! Chodź tu bliżej do mnie!
— Nie mam czasu na gawędy... Proszę, niech pan zrobi rachunek.
— Chcę pomówić z tobą bardzo poważnie... Chodź tu bliżej, abym ci się mógł przyjrzeć.
— Czy mnie pan widzi poraz pierwszy?
— Nie, ale poraz pierwszy zdaję sobie sprawę, że jesteś taka śliczna!
— Niech pan nie kpi ze mnie! Rosario znów oblała się szkarłatnym rumieńcem.
— Bajecznie kolorowa!
— Muszę już iść...
— Siadaj tutaj koło mnie! Wyobrażasz sobie, że pan August zwarjował, nieprawdaż? Jestem jednak, przy zdrowych zmysłach — zaręczam ci! Dotychczas byłem głupcem, idjotą, ślepcem, zbłąkanym we mgle. Dopiero niedawno otworzyły mi się oczy! Przychodziłaś tutaj do mnie dość często, a ja patrzałem na ciebie, jak na sprzęt, Rosorio! Wydaje mi się, że dotychczas nie żyłem. Byłem głupcem, straszliwym głupcem!... Ale co się z tobą dzieje?
— Gdy pan tak mówi, chcę mi się płakać, don Auguście!
— Masz anielskie serce, moja mała! Nie chcesz, abvm mówił? A jednak to prawda! Byłem ślepcem i żyłem tak, jakbym nie żył, aż do chwili, kiedy na drodze mego życia zjawiła się ta kobieta, która mi otworzyła oczy. Wówczas odkryłem świat, a przedewszystkiem nauczyłem się patrzeć na was, na kobiety...