O jakiś rósł mi w niebiosa
w obłyskach rycernej chwały,
siedzący na siwym koniu,
gdy rogi wojenne grzmiały,
poprzez wyrzuty osamotnienia czynione mężowi, wyznania wierności, wzbierającej żądzą tęsknoty do triumfalnego jego powrotu — aż ku posępnemu przeświadczeniu o jego śmierci. Nastrój rozterki uczuć, wzmożony gorączkowem podnieceniem na wieść o przyjeżdżających gościach, sięga niemal kulminacyjnego punktu swego napięcia. Ekwiwalent jego uczuciowy stanowi obraz pełen niepokoju, niesamowitej grozy:
Hej jadą zbrojno i strojno,
pochmurną widzę kurzawę,
duszna spiekota na ziemi,
słońce zapada krwawe.
Hej strojno jadą i zbrojno,
aż mi się mąci w głowie...
Ten nastrój nieokreślonej grozy powstrzymuje poeta, jakby w zawieszeniu podniecającem oczekiwanie, by ściszyć równocześnie napięcie dramatyczne balladowym nawrotem–powtórzeniem, gdy kładzie w usta zbliżających się gości słowa legendy: »Stała się nam nowina«.
Napięcie dramatyczne splata się z wzniosłością dawnej legendy, budzi jakiś nowy nastrój, powstający ze skojarzenia tych dwu przeciwieństw, jednocześnie oszałamia czytelnika, mącąc jego poczucie czasu: ulegamy złudzeniu, że znów jesteśmy u początku opowiadania. Dzięki temu akcja nabiera cech niejasności koszmaru, wizji, spowija naszą świadomość, zatapia w sobie... To sprzyja całkowitemu stopieniu się naszych uczuć z zamętem uczuć bohaterki. Wówczas nowy balladowy nawrót, rozsnuwający znowu całą już raz przemierzoną skalę uczuć, odczuwamy jako coś naturalnego w duszy tej zbrodniarki, której myśli krążą koło tego samego punktu.
Poszczególne części pieśni układają się w szereg potężnych obrazów dramatycznych, działających tem intensywniej w swej ekspresji, że ukazane są w ogólnych zarysach i skrótach, np.: